Nad rzeką Tyśmienicą i Piwonią porastała ogromna prastara puszcza, ciągnąca się od północy Polesia aż na południe do Ostrowa i na wschód aż do samej rzeki Bug. Była tak ciemna aż strach było do niej wejść, wysokie drzewa splątane były ze sobą, że nieba nie było widać, pełna dzikiego zwierza, a płynące w/w rzeki były szersze i większe z bagnami i strugami połączone. Jak trafiła się osada to tylko w pobliżu rzek. Lud tu żył spokojnie, był pracowity, uprawiał ziemię i zajmował się rybołówstwem. Opodal wznosiło się bogate miasto Parczew słynące z bogatych kupców i pięknych urodziwych dziewcząt. I w tym mieście mieszkała pewna Kasia, uboga sierota, a była tak posłuszna i pracowita, a przy tym nad wyraz uśmiechnięta.
Była małym dzieckiem, jak rodzice zmarli na jakąś zarazę, ale przed samą śmiercią mama ujęła ją za malutką rączkę i tak powiedziała: - Jesteś malutka, nie masz ani brata ani siostry, samiuteńka na tym świecie, my już odchodzimy, jednak będziemy czuwać na tobą, dziecinko nasza, musisz dać sobie radę, bądź dobra dla ludzi, kochaj ich całym sercem, a Bóg nie zostawi. Idź do Ostrowa, może ktoś cię zaprowadzi, bo puszcza ogromna i straszna, w Ostrowie mieszka moja siostra, jest surowa, ale pomoże. Boże zlituj się nad naszą dziecinną. I te słowa matki utkwiły w sercu małej Kasi. Mała sierotka odziedziczyła lichą chatkę po rodzicach. Siedziała w kącie i płakała, gdy tak sama została, była głodna i nie miała dokąd pójść. Biegła co ranek na matczyną mogiłę, kładła się na nią i prosiła, by mama wróciła. I gdy tak dziecko co dzień biegało, sercami sąsiadów mocno szarpało, wzięli ją dobrzy ludzie na wychowanie, zlitowali się nad maleńką dziewczynką i dobrze Kasi było. Była uczynna i wesoła, odwiedzała chorych, starych, samotnych ludzi. I wyrosła na śliczną dziewczynę, nie było piękniejszej w całej okolicy. Chociaż nie miała majątku to niejeden by się z nią ożenił lecz jej serce biło do biednego rybaka Jaśka, który ją kochał ponad swoje życie. I nadszedł dzień wesela, każdy mieszkaniec Parczewa postanowił coś przynieść i mówiono: - To mój dar dla naszej Kasi. Można sobie wyobrazić jak pięknie wyglądała, gdy prowadzono ją do ślubu. Ubrana była w długą aż do ziemi białą suknię delikatną jak mgła poranna, a na głowie miała wieniec upleciony z polnych kwiatów. Szczęśliwy Jaśko w orszaku dumnie kroczył i wypatrywał Kasię, która na wzgórku na niego czekała, weselne przyśpiewki wtórowały śmiechom żartom. I nagle ktoś krzyknął: - Tatarzy! Ludzie Tatarzy! W tej samej chwili usłyszeli tętent koni, dzikie zwierzęce okrzyki, i ukazały się zza wzgórka kudłate kożuchy tatarskich jeźdźców. Dziewczęta chciały Kasię pociągnąć za sobą, ona jednak wyrwała się i zawołała: - Zostawcie mnie, a sami uciekajcie. Tatarzy zobaczywszy piękną dziewczynę ubraną bogato, wzięli ją za władczynię tego miasta, uchwycili i zabrali ze sobą. Nie wiadomo czemu nie splądrowali i nie spalili Parczewa. Jednak ruszywszy z powrotem na południe palili po drodze wszystkie osady, spalili i Ostrów, zabijali a młodych brali w niewolę. Natomiast Kasia wleczona przez okrutnych Tatarów widziała ludzkie nieszczęścia i bardzo rozpaczała. Opowiadano, że gdzie jej łza upadła, miejsce zamieniało się w głębokie jezioro. Tatarzy zauważyli niecodzienne zjawisko zatrwożyli się mocno i porzucili już martwą dziewczynę w lesie i odjechali. Natomiast zrozpaczony Jaśko wyruszył w drogę na poszukiwanie uprowadzonej ukochanej. Kilka dni tułał się po lasach i szedł śladem świeżych jeszcze dymiących zgliszcz, aż znalazł porzuconą Kasię. Z rozpaczy postanowił usypać wysoki kurhan i przy nim zamieszkać do końca swoich dni. Żył jak pustelnik. W tym miejscu dzisiaj znajduje się wieś o nazwie Białka, co oznacza dziewczyna. I stąd zaczynają liczne jeziora. W okolicy Ostrowa leży Jezioro Miejskie i Jezioro Czarne Gościnieckie. Jak legenda głosi, kiedy Tatarzy jechali gościńcem, traktem i byli w pobliżu Ostrowa Kasia zgubiła ślubny szal, i długo to miejsce nazywaną sieroty szal.
Celina Rapa