W puszczy nad rzeką Tyśmienicą mieszkali dwaj przyjaciele Paweł i Piotr, ten pierwszy był rybakiem, a drugi bartnikiem. Obaj żyli w pełnej zgodzie i w przyjaźni, jeden drugiemu pomagał, doradzał, Paweł przynosił Piotrowi ryby a Piotr Pawłowi miód. I tak żyliby dalej w zupełnej beztrosce i przyjaźni, gdyby nie zdarzyła się pewna przygoda. Otóż w ich strony  przywędrował niedźwiedź, który jednemu podbierał ryby, a drugiemu wyciągał z barci miód. Posądzali się nawzajem jakoby Paweł podkradał miód Piotrowi, a Piotr ryby Pawłowi. Mało tego, nie odzywali się do siebie, udawali, że się nie widzą przy spotkaniu nawet i obrzucali się wyzwiskami. I byliby tak skłóceni na długo, gdyby obaj nie przyłapali przy sieci i barci niedźwiedzia.

Jak wyjść z honorem z tej całej sytuacji? Oficjalnie nie chcieli się do tego przyznać ani przepraszać. Czas upływał. Aż pewnego lata około świętego Jana zaczął padać ulewny deszcz, a często św. Jan płacze i łzy swoje leje na ziemię. I tak lało przez trzy dni i trzy noce. I jakby mało było tego nastąpiło oberwanie chmury. Paweł bardzo się przestraszył, bo i noc nastała, i obaj mieszkali blisko rzeki w pewnym oddaleniu od siebie, i słyszy Paweł, że i wiatr szaleje, i szum wody coraz głośniejszy, a ona wytoczyła się z koryta i spieniona parła wprost na jego chatę. Jedynym ratunkiem była ucieczka. Wypadł z chaty a tu ciemność złapała go za bary, pobiegł ile miał sił w nogach w stronę lasu, wdrapał się na pobliską sosnę, i tak przesiedział calutką noc. A ciemność była, że nic nie było widać. Siedział Paweł na drzewie przemoknięty i zły na siebie, bo rozmyślał nad przyjacielem, czemu z nim nie pożegnał, nie pobiegł do niego, nie przeprosił za głupotę, przecież obaj tylko mieszkali nad rzeką. Podobne myśli przychodziły do głowy i Piotrowi. Aż nad ranem dopiero przestało padać, wypogodziło się, rzeka wstępowała w swoje koryto i Paweł zeszedł z drzewa i co się okazało, obaj siedzieli na tej samej sośnie. Zapomniawszy o wzajemnych urazach, podali sobie dłonie i padli w objęcia. Pierwsze wypowiedziane przez nich słowa były: - Ty mi nic nie winien, Piotrze! - zawołał Paweł. - Tyś mi nic nie winien, Pawle! - zawołał Piotr. Pogodzili się i przyznali się do swoich błędów. I od tego czasu nadal pozostali w wielkiej przyjaźni. A rzekę, nad którą mieszkali nazwali Tyśmienica, na pamiątkę pierwszych wypowiedzianych słów zgody.

Celina Rapa