Z ust naszych dziadów i pradziadów zachowała się stara legenda, która mówi, że kiedy Turcy osmańscy napadali na tereny wschodnie Rzeczypospolitej, Ostrów nie był bezpieczny, fakt, że leżał na rubieżach, i napady, i najazdy od wschodniej granicy gnębiły całą Lubelszczyznę.
Jednego razu gdy Turcy weszli do naszego miasta, dzicz ta od razu skierowała się do kościoła parafialnego. A natenczas odbywała się ceremonia ślubna, przed kościołem stały liczne wozy, furmanki, a więc konie, i ludzie młodzi, ludzi młodych sznurami powiązali i już odchodzić, ale jeszcze część butnych turkmeńców wpadła do kościoła, by ledwie zaślubionych w jasyr zabrać i kościół ograbić. Kościół wówczas był drewniany z dobudowaną kaplicą boczną, gdzie umieszczony był obraz Matki Bożej cudami słynący. Jeden z nich, młody silny Turek dopadł do obrazu, i wota zaczął zrywał, i nagle stało się coś nieoczekiwanego, coś odepchnęło go mocno do tyłu, aż upadł i zaczął krzyczeć, wrzeszczeć, bo raptownie stracił wzrok i wołał o pomoc swoich kompanów. A oni się mocno się wystraszyli i uciekli w popłochu zostawiając go w kościele, a część ludzi, która się skryła w zakamarkach świątyni wyszła i patrzyła na niego. Turcy uciekając w popłochu pozostawili ludzi weselnych, i konie i wozy. A ten nieszczęsny co pozostał upadł na kolana i czołgał się po ścianie do drzwi wyjściowych, i wówczas stało się coś dziwnego, bo ponownie nieznana siła pchnęła go do środka świątyni, ludzie widzieli jak znowu czołgał się na kolanach i znalazł się w kaplicy i przy obrazie upadł, jakby wiedział, że tam powinien się znaleźć, i bardzo płakał, i szlochał i po swojemu mówił, prowadził jakby dialog. Ku wielkiemu zdziwieniu ludzi Turek odzyskał wzrok.
I tak pozostał przy kościele, dziękując Matce Bożej za cudowne uzdrowienie. Co później się z nim stało, może uszedł z czasem do swoich, a może skoro był młodym mężczyzną, może się ożenił, skoro przy naszym Bogu pozostał.
A nasi czytelnicy jakie mają zdanie o tej całej historii?